Od kiedy powstało kino, twórcy filmowi szukają nowych, dobrych historii do pokazania na ekranie. Nie ma się więc co dziwić, że chętnie korzystają z już istniejących fabuł książkowych. Ekranizacje są w kinie obecne od początku jego istnienia, zmieniały się wraz z postępem technologicznym, nowymi środkami wyrazu i oczekiwaniami widzów.
Spis treści
9 propozycji książek, które zostały zekranizowane
Są ekranizacje, które zapadły nam w pamięć, tak bardzo, że właściwie „zabiły” genialne książki dla kobiet i mężczyzn, jak „Przeminęło z wiatrem” Margaret Mitchell, „Misery” Stephena Kinga czy rodzimą „Kariery Nikodema Dyzmy” Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Mam jednak nadzieję, że te tytuły są nadal czytane, bo naprawdę warto. Nie wszystkie ekranizacje dorównują jednak poziomem książce, a niektóre znacznie się różnią od pierwowzoru. Warto więc przeczytać, ocenić i wyrobić własne zdanie. Oto dziewięć moich propozycji książek, które zostały zekranizowane.
1. „Lśnienie” Stephen King
Mistrz horroru doczekał się wielu świetnych ekranizacji, „Lśnienie” nie jest moją ulubioną, ale oglądałam ją wielokrotnie z powodu genialnej roli Jacka Nicholsona. Aktor zdominował nie tylko innych autorów, ale i fabułę. Filmowe „Lśnienie” kojarzy mi się tylko z tym diabolicznym, szerokim uśmiechem. Książkę warto przeczytać, bo jest znakomitym, studium szaleństwa, pokazanym o niebo lepiej niż w filmie. Tu wraz z bohaterem zanurzamy się w coraz bardziej nierealistyczny klimat i nie jesteśmy pewni, co jest prawdą, a co złudzeniem.
2. „Znachor” Tadeusz Dołęga-Mostowicz
W tym zestawieniu nie mogło zabraknąć mojego ulubionego pisarza. „Znachor” Tadeusza Dołęgi-Mostowicza doczekał się trzech ekranizacji. Pierwsza pochodzi jeszcze sprzed wojny, druga w reżyserii Jerzego Hoffmana, ze znakomitą rolą Jerzego Bińczyckiego, to klasyka polskiego kina, a ostatnia, w reżyserii Michała Gazdy, pojawiła się rok temu i zebrała różnorodne oceny – od zachwytów po ostrą krytykę. Ja należę do tych, którym film się nie podobał. Jednak niewiele osób wie, że żadna z powojennych ekranizacji nie oddaje zbyt wiernie fabuły powieści. Warto bowiem wiedzieć, że „Znachor” to w zasadzie dyptyk. Druga powieść, pt. „Profesor Wilczur”, nie została w ogóle przeniesiona na ekran. Jeśli sięgniesz po książkę, koniecznie przeczytaj obie.
3. „Trędowata” Helena Mniszkówna
Ta książka przez wielu utożsamiana jest ze szmirowatym romansidłem niskich lotów. Nic bardziej mylnego. Film, z nieśmiertelnym walcem Wojciecha Kilara, również nie jest wierną ekranizacją powieści. Chociaż to bardzo dobry obraz, to Jerzy Hoffman znacznie spłycił obyczajową i społeczną wymowę książki, zostawiając sentymentalną, momentami dość płytką opowiastkę o miłości między guwernantką i arystokratą. W książce pt. „Trędowata” Heleny Mniszkówny ordynat Michorowski nie jest tylko wielkopańskim lekkoduchem, ale i nowoczesnym, odpowiedzialnym gospodarzem ziemskim. Doceniając stylowy film, zdecydowanie zachęcam do lektury. Znajdziesz w niej mnóstwo nowych treści i obraz ówczesnego świata.
4. „Nędznicy” Wiktor Hugo
W takim zestawieniu nie może też zabraknąć klasycznych arcydzieł. „Nędzników” Wiktora Hugo na ekran przenoszono kilkakrotnie, ale żadna z ekranizacji nie dorównuje literackiemu pierwowzorowi. Chociaż lektura to może niełatwa dla współczesnego czytelnika, to historia przestępcy, pokutującego za winy dobrym życiem, którego ściga przeszłość jest fascynującą czytelniczą przygodą, archetypem powielanym w różnych formach we współczesnej literaturze. Żadna ekranizacja nie była na tyle dobra, by oddać klimat i głębię książki. To lektura obowiązkowa.
5. „Pieśń lodu i ognia” George R.R. Martin
Chociaż nie jestem miłośniczką fantasy to monumentalna seria, którą zdecydowana większość zna jako serial pt. „Gra o tron” mnie urzekła. Przeczytałam ją, zanim obejrzałam serial i to pozwoliło mi wejść po swojemu w świat bohaterów. Wielowątkowa, napisana z rozmachem opowieść o walce o władzę w wykreowanym przez autora świecie, znakomite postaci i spójny, bogaty świat wymyślony przez pisarza sprawiają, że mimo świetnego serialu – warto przeczytać książkę „Pieśń lodu i ognia” autorstwa Georga R.R. Martina.
6. „Gdzie śpiewają raki” Delia Owens
Powieść „Gdzie śpiewają raki” napisana przez Delię Owens ma swoich zagorzałych wielbicieli i obojętnych czytelników, którzy nie rozumieją czym tu się zachwycać. Ja należę zdecydowanie do tej pierwszej grupy i uważam tę książkę za jedną z lepszych, jakie ostatnimi laty przeczytałam. Byłam ciekawa ekranizacji, bo z jednej strony wydaje się, że piękna przyroda, jakiej w książce sporo, lepiej będzie wyglądać w kinie niż na kartach książki, z drugiej jednak strony nie sądziłam, by dało się pokazać osamotnienie i dramat bohaterki tak dobrze, jak w powieści. Film oprócz książki – proszę bardzo, film zamiast książki – duża strata.
7. „Wichrowe wzgórza” Emily Bronte
„Wichrowe wzgórza” autorstwa Emily Bronte to jedna z lektur, na których się wychowałam. Historia odrzuconej miłości i zemsty w niezwykłej scenerii angielskich wrzosowisk porusza i zachwyca. Powieść, w przeciwieństwie do nieco mdłych i cukierkowych książek epoki wiktoriańskiej, jest wypełniona emocjami tak, że nie sposób przejść obojętnie obok tej historii. A ekranizacje? Było ich kilka. Żadna, moim zdaniem, nie potrafiła oddać nastroju i emocji, jakie pisarka wykreowała ponad sto pięćdziesiąt lat temu. Zdecydowanie należy przeczytać.
8. „Imię Róży” Umcerto Eco
Tym razem mamy do czynienia ze świetną ekranizacją i znakomitymi kreacjami Seana Connery’ego oraz Christiana Slatera. Wysmakowany film sprawia, że widz zanurza się w opowiadanej historii i przenosi do średniowiecznego klasztoru. Książka „Imię Róży” napisana przez Umcerto Eco jak zwykle, daje więcej — ten trudno uchwytny na ekranie nastrój i głębię, które ciężko przenieść na język obrazu. Poza tym trudno sobie wyobrazić miłośnika literatury, który nie zna tej powieści.
9. „Widmo” Pierre Boileau, Thomas Narcejac
Książka „Widmo” autorstwa Pierre Boileau i Thomasa Narcejaca prezentuje z pozoru banalny temat: mąż i kochanka postanawiają zamordować bogatą żonę. Jednak to tylko wstęp do trzymającej w napięciu i pełnej zwrotów akcji powieści francuskich autorów. Niczym we współczesnej literaturze, nic w tej powieści nie jest takie, jak się wydaje. Film miał dwie ekranizacje: francuską z 1955 roku i amerykańską, znaną pod tytułem „Diabolique”. Wolę tę pierwszą, ale żadna nie dorównuje książce. Warto sięgnąć do tego mocno niewspółczesnego dreszczowca. Dziś tak już się nie pisze.
Uwielbiam czytać książki, które stanowiły kanwę dla filmów: porównywać, oceniać. Zachęcam i Cię do tego, bo można trafić na prawdziwe perełki i przeżyć niemałe zaskoczenie.