Czy można być wdzięcznym za chorobę? Czym jest choroba, jak powstaje i kiedy się pojawia? Z tego artykułu dowiesz się dlaczego schemat nie działa i choroba się pojawia oraz poznasz przyczyny problemów w działaniu schematu. Dowiedz się jak zrozumieć i zaakceptować chorobę oraz dlaczego jest to takie istotne. Bądź wdzięczna za swoją chorobę.
Przeczytaj również pierwszą część artykułu pt.: Kiedy choroba jest nam potrzebna? Bądź wdzięczna za swoją chorobę cz. 1.
Spis treści
Dlaczego schemat nie działa i choroba się pojawia?
Dlaczego pojawiają się zakłócenia w działaniu schematu? Czy nie mógłby on tak po prostu funkcjonować prawidłowo? Ewentualnie, czy nie mógłby naprawiać się sam? Kiedy się rodzimy, jesteśmy jeszcze mocno związani z obszarem duchowym. Dzieci są istotami głównie duchowymi, posiadającymi ciało, którego zupełnie nie ogarniają. Podobnie z emocjami – na początku życia jest to ogromny chaos. Umysł dziecka nie jest zamkniętym kołem, jak na schemacie, a raczej jest jak miska, otwarty na wszystko, co go otacza. Dlatego dzieci chorują najczęściej z powodu tego, co dzieje się w życiu ich rodziców. Wybieramy sobie (nasza dusza wybiera) takie otoczenie rodzinne, które będzie nam sprzyjać w osiągnięciu celu duszy. W tym miejscu może pojawić się bunt (z poziomu umysłu): jak to moja rodzina jest sprzyjająca? Chyba nie znasz mojej rodziny! Wiem, wiem, umysł chce, żeby było łatwo i prosto, ale wyobraź sobie, że Twoim celem jest wejście na szczyt góry. Czy pojedziesz na niziny lub wypłyniesz statkiem na środek oceanu, żeby było jak najbardziej płasko? Oczywiście, że nie. Staniesz przed górą i będziesz powoli stawiać krok za krokiem, aż dotrzesz na szczyt. Wybór rodziny jest stawaniem przed górą, na którą zamierzasz wejść. Rolą rodziców i opiekunów jest pomóc dziecku wykształcić jak najlepiej funkcjonujący schemat. W trakcie dojrzewania i dorastania uczymy się radzić sobie ze wszystkimi obszarami życia oraz przejmujemy nad nim kontrolę.
Przyczyny problemów w działaniu schematu
Załóżmy, że jesteś dzieckiem i chcesz chodzić (bo wszyscy dookoła chodzą na dwóch nogach). Nie stajesz od razu na nogi, tylko najpierw zaczynasz się czołgać, potem raczkować, a dopiero potem stajesz na nogi, a i tak nadal się chwiejesz i upadasz. Po czasie podejmowania prób i popełniania błędów zaczynasz łapać, o co chodzi i zaczynasz biegać. Wyobraź sobie teraz, że postanawiasz zostać na etapie raczkowania. Rośniesz, dojrzewasz, ale poruszasz się na kolanach. Szybko zaczną Cię boleć nogi, będziesz miała zdarte kolana, będzie Cię też bolał kark od zadzierania głowy. Pamiętasz, że Twoim celem było wejść na górę? Wyobraź sobie, że postanowiłaś wchodzić na nią na czworaka. To się nie może dobrze skończyć.
Tak samo potrafimy zostać w starych, dziecięcych schematach na innych poziomach istnienia np. nie bierzemy na siebie odpowiedzialności za swoje życie i obwiniamy innych (szef jest zły, partner biznesowy mnie okłamał, klienci są beznadziejni…). Dzieci za siebie nie odpowiadają, bo nie są decyzyjne, to rola dorosłych. Kiedyś dany schemat był potrzebny i konieczny (tak jak raczkowanie, czy oddawanie odpowiedzialności na innych), teraz ten sam schemat już nie działa i trzeba z niego zrezygnować oraz wybrać (nauczyć się) nowego, który na ten moment jest bardziej odpowiedni.
Pierwsza przyczyna problemów w działaniu schematu
Proszę bardzo — mamy omówioną pierwszą przyczynę problemów w działaniu schematu. Ciało wysyła Ci sygnał – hej, jesteś już za dorosła na raczkowanie, czas stanąć na nogi. Po to bolą Cię kolana, żebyś zechciała przestać się na nich opierać. Po to boli Cię kark, żebyś przestała zadzierać głowę, stanęła na nogi i miała świat na poziomie wzroku. Zauważ, że nie ma tutaj miejsca na poczucie winy, jest tylko głębokie poczucie Twojego ciała, że czas pozwolić sobie na rozwój.
Druga przyczyna problemów w działaniu schematu
Druga przyczyna, która może się pojawić, związana jest z trudnymi przeżyciami, czyli doświadczeniem traumy. Trauma może być krótkotrwała i gwałtowna (np. wypadek) lub długotrwała i powolna, kiedy przez długi czas Twoje podstawowe potrzeby nie zostają zaspokojone (jeśli raz będziesz głodna, to nic się nie stanie, ale jeśli notorycznie odczuwasz głód i nie masz szans zapełnić brzucha, przerodzi się to w traumatyczne doświadczenie). Trauma to zablokowany duży ładunek energetyczny, a my jako żywe istoty mamy naturalną zdolność rozładowania tego zatrzymanego ładunku traumy.
Wyobraź sobie antylopy biegające po sawannie. Czy biegają ciągle zestresowane i spanikowane, że zaraz coś je zeżre? Czy nie mogą spać i rozglądają się nerwowo w poszukiwaniu zagrożenia? Oczywiście, że nie. Antylopy są rozluźnione, spokojnie skubią sobie trawkę i jednocześnie są uważne. Uważność (a nie przewlekły stres) pomaga im zauważać zagrożenie – skradającego się lwa i odpowiednio zareagować (uciekać). Ucieczka przed lwem, który chce zjeść antylopę, jest traumatycznym przeżyciem – co do tego, nie ma wątpliwości. Jak to się dzieje, że antylopa nie zatraca się w traumie? Korzysta z naturalnych mechanizmów np. drżenia i trzęsienia się. Ludzie niestety narzucili na siebie normy i zasady społeczne, które przekazują, że nie wolno się tak zachowywać. Nie pozwalamy sobie rozładowywać traumy, tylko trzymamy ją mocno, aż nasze ciało wyśle nam informację: hej, już nic Cię nie goni, nie ma lwa, przestań uciekać! Przestań chować się po kątach przed nieistniejącym zagrożeniem! Czas cieszyć się życiem i realizować swój potencjał!
Trzecia przyczyna problemów w działaniu schematu
Trzecia przyczyna kłopotów to moment odpuszczania starych schematów i traum. Jeśli bardzo długo tkwiłaś w przestrzeni traumy, Twoje wszystkie zmysły były nastawione bez przerwy na tryb zagrożenia i kiedy nadszedł moment odpuszczenia, mogą pojawić się choroby i dolegliwości w ciele. To trochę tak, jakby pod Twoimi stopami nagle pojawiła się przepaść, a nad głową pojawiła się lina. Chwytasz linę i mocno trzymasz, bo jak puścisz, to spadniesz w przepaść. Nie pozwalasz sobie na poczucie zmęczenia w rękach, bo wtedy byś puściła linę i spadła. Po pewnym czasie przepaść znika, czujesz grunt pod nogami i puszczasz linę – dopiero wtedy czujesz, jak bardzo bolą Cię ręce, być może masz zdartą skórę na dłoniach, a wyprostowanie rąk wydaje się niemożliwe, bo mięśnie tak się zastały. To moment, w którym ciało mówi: potrzebuję odpoczynku, żeby się odbudować. Daj mi czas i przestrzeń na to, żebym mogło dojść do siebie. Pewnie kojarzysz takie sytuacje, kiedy w pracy dajesz z siebie 120%, ponieważ za kilka dni zaczyna Ci się urlop. Nad głową piętrzą się zadania, nie tylko służbowe, ale też domowe i osobiste. Dajesz radę, dociągasz do końca, a w pierwszy dzień urlopu rozkłada Cię choroba. Twoje ciało wspiera Cię tak, długo, jak tego potrzebujesz, ale ma swoje ograniczenia i skoro w Twoim umyśle istnieje data oznaczona plakietką „odpoczynek”, to ciało z niego korzysta.
Kiedy choroba się pojawia?
Być może dostrzegasz już pewną prawidłowość związaną z tym, że choroba i dolegliwości pojawiają się, kiedy są potrzebne i nie ma tu mowy o jakiejś złośliwości, przypadku, czy karze. Może jednak pojawić się inna myśl, a mianowicie: ale ja sobie z tym nie poradzę! To dla mnie za dużo! Bardzo często pojawia się w nas poczucie, że ta choroba, czy ta dolegliwość, która nas spotkała, jest nieuleczalna, za duża na nasze możliwości, nie poradzimy sobie z nią. Zwłaszcza jeśli zaczynamy szukać w internecie choroby po doskwierających nam objawach. Wtedy zawsze wychodzi, że mamy nowotwór, nie ma na niego lekarstwa i niedługo umrzemy.
Czy moje ciało chce mnie wykończyć?
Takie odczucia i myślenie opierają się na założeniu, że Twoje ciało chce Cię wykończyć i chce dla Ciebie jak najgorzej oraz używa trybu samozniszczenia „Dołożę sobie taką chorobą, która mnie unicestwi i zamiast pokazać, w czym problem, po prostu się zgładzę – cóż za fantastyczny pomysł!’ – Ale to tak nie działa! Ciało używa dostępnych mu metod (nadmiar, niedobór, intruzi, dany składnik nie tam, gdzie trzeba) w najmniejszym możliwym natężeniu, który będzie zauważalny i pobudzi Cię do działania, a co ważniejsze – używa ich w momencie, w którym istnieje przestrzeń i wszelkie zasoby do naprawienia schematu.
Idealny moment na chorobę
Pamiętasz moją historię o kamicy żółciowej? Zaczęłam chorować po tym, jak przeprowadziłam się do przyjaciółki. Pierwszy raz nikt z mojej rodziny nie wiedział, gdzie mieszkam. Był to dla mnie sygnał odłączenia się od zasad panujących w systemie rodzinnym. Wcześniej, kiedy ktoś z rodziny wiedział, gdzie przebywam, nie mogłam pozwolić sobie na wyrażanie złości, bo zostałabym wykluczona z rodziny (według paradygmatów panujących w mojej podświadomości). Skoro przestrzeń była bezpieczna i nie było możliwości, żeby jakikolwiek członek rodziny dowiedział się, że wyrażam złość, moje ciało jasno przekazało mi: hej! Zajmij się tym tematem, masz wszystko, co trzeba, to idealny moment.
Tak samo dzieje się w przypadku rozładowania traumy – odruchy powodujące jej rozładowanie, pojawiają się, kiedy sytuacja traumatyczna już się zakończy. Antylopa uciekająca przed lwem nie zatrzymuje się w trakcie ucieczki i nie zaczyna się trząść, dopóki nie jest pewna, że lwa już nie ma. Choroba i wszelkie dolegliwości pojawiają się tylko i wyłącznie wtedy, kiedy posiadasz wszystkie możliwe zasoby oraz przestrzeń do tego, żeby naprawić ten element schematu, który nie działa prawidłowo. Wychodząc z takiego założenia, będziesz spokojna niezależnie od tego, co Cię spotka. Wspomniałam już o tym, że ciało przekazuje Ci informacje w najmniejszym możliwym natężeniu. Na początku może Ci się wydawać, że wcale tak nie jest, bo jak walnie chorobą, to Cię całkiem rozłoży i jesteś wyjęta z życia na długi czas.
Delikatny katar – ciało informuje, że potrzebuje opieki i uwagi!
Warto wtedy prześledzić uważnie proces pojawiania się choroby. Zazwyczaj zaczyna się niewinnie, od delikatnego katarku. Co wtedy robi prawdziwa kobieta i to do tego Polka? Nie przejmuje się, tylko pracuje dalej. Ciało myśli sobie: nie zauważyła, trzeba zadziałać mocniej – pojawia się ból gardła, może nawet delikatna gorączka. Co wtedy robi kobieta? Zażywa na szybko aspirynę i działa dalej, takim samym trybem jak wcześniej. No i cóż ciało ma zrobić – wysyła silniejszy sygnał – tym razem zapalenie oskrzeli, wysoką gorączkę, porządną grypę, tak że nie możesz wstać z łóżka. To jest moment, kiedy kobieta idzie po L4. Zostaje w domu i w końcu ma czas posprzątać w spokoju, zrobić pranie, przejrzeć szafę, umyć podłogi, okna… A co na to organizm? No trudno, trzeba jeszcze mocniejszy sygnał dać – zapalenie płuc, lądujemy w szpitalu i zastanawiamy się „za jakie grzechy”?
Ciało nie marnuje energii – wali chorobą między oczy
Po latach doświadczeń Twoje ciało wie, że drobne sygnały to strata czasu i energii, ponieważ i tak ich nie zauważasz i nie reagujesz, dlatego w ważnych sprawach może od razu dowalić Ci z grubej rury. Czasami to nasi rodzice, czy dziadkowie wypracowali pewne schematy komunikacji ze swoim ciałem i w trakcie wychowania po prostu je przejmujemy (pamiętasz, jak wspominałam, że w dzieciństwie jesteśmy jak otwarta miska, która przyjmuje wszystko?). Właśnie w ten sposób dziedziczymy choroby.
Tak naprawdę od Ciebie zależy, w jaki sposób będzie przebiegać komunikacja pomiędzy Twoim wewnętrznym JA, ciałem, umysłem i pozostałymi obszarami istnienia. Organizm jest elastyczny i ma zdolność do adaptacji, dlatego może się przestawić na łagodniejszą komunikację, o ile uwierzy Ci, że zajmiesz się sobą, kiedy wyśle drobniejsze i mniej uciążliwe sygnały.
Kiedyś takich chorób nie było
W tym miejscu warto też wspomnieć o przekonaniu, że kiedyś to takich chorób nie było. Zdarza się, że przy okazji różnych alergii pokarmowych, chorób przewlekłych, immunologicznych, starsze osoby się denerwują i mówią, że to wymyślone, bo za ich czasów takie choroby nie występowały. Rzeczywiście mają racje – kilkadziesiąt lat temu pewne choroby się nie pojawiały, ale nie dlatego, że nie istniały, tylko dlatego, że nie było przestrzeni i zasobów na to, żeby naprawić funkcjonowanie schematu zdrowia. Historycznie, jako Polki mamy bardzo trudne doświadczenia i potrzebne było wiele lat i kilku pokoleń, żeby móc przepracować pewne tematy.
Moda na alergię na gluten – czy aby napewno?
Weźmy na przykład problemy z glutenem – można by pomyśleć, że ostatnio celiakia, alergia na gluten, czy nieceliakalna nadwrażliwość na gluten jest wręcz modna, bo diagnozuje się je coraz częściej. Gluten to białko zboża i dla uproszczenia będę pisać o pszenicy. Według psychobiologii pszenica jest symbolem męskiej energii, a problemy z tolerancją glutenu równoznaczne są z kłopotami w przyjmowaniu w swoją przestrzeń mężczyzn i męskiej energii. Śledząc losy Polek:
- I wojna światowa – mężczyźni poszli walczyć, kobiety przejęły męskie role. Do tego gwałty, cierpienie, ból i śmierć zadawane przez mężczyzn.
- II wojna światowa – powtórka z rozrywki. Z każdej strony przemocowa męska energia.
- okres powojenny – mężczyźni przeżywający własne traumy wojenne, często wpadający w alkoholizm, niepotrafiący poradzić sobie z rozładowaniem traumy, przenoszą przemoc na rodzinę.
Dopiero w dzisiejszych czasach pojawia się przestrzeń na to, żeby przepracować sposób traktowania męskiej energii. Zauważ, że wśród innych gatunków zwierząt samica często wybiera najlepszego samca, odrzucając pozostałych, ale nie zdarza się, żeby nie chciała żadnego, bo jej się nie podoba, że samce jej gatunku są, jakie są. Przed nami długa droga, żeby przywrócić porządek na temat przyjaznego traktowania mężczyzn. U wielu osób będą się pojawiać choroby glutenozależne, ponieważ ich przestrzeń jest już gotowa na przepracowanie tego tematu.
Nasze nastawienie – brak zrozumienia i zmartwienie
Podsumowując – możesz zauważyć, że najbardziej powszechne pojmowanie chorób wypływa z wąskiego postrzegania zdrowia, jako sprawy głównie cielesnej (ewentualnie z niewielką domieszką emocji i nastawienia). Bazowanie na fizycznych przyczynach powstawania chorób spowodowane jest brakiem zrozumienia siebie i szukaniem odpowiedzi na zewnątrz (specjalista wie lepiej, badania naukowe dowodzą takich, a nie innych faktów), zamiast wewnątrz siebie. Brak zrozumienia rodzi zmartwienie. Martwimy się o to, że zachorujemy, że jak zachorujemy, to sobie nie poradzimy, że nie ma na to lekarstwa, że trafimy na złego lekarza… Martwimy się również tym, że nie wiemy, czy możemy ufać lekom (mają sporo niepożądanych objawów) i o to, że niezależnie od tego, jak się staramy i tak jest ogromna szansa, że się rozchorujemy. Zmartwienie jest założeniem, że nie uda się osiągnąć tego, co zamierzasz. Przez martwienie się odbierasz sobie (albo innym — zależy, o kogo się martwisz), energię sprawczości, wpadasz w niemoc i bezradność. Nic więc dziwnego, że do tej pory traktowałaś chorobę jako coś negatywnego.
Nastawienie – zrozumienie i wdzięczność
Zmieniając nastawienie i postrzeganie, na szersze, w którym ciało jest tylko jednym z wielu elementów zdrowia, równym z pozostałymi, możesz zbudować swoje zrozumienie względem tego, co się z Tobą dzieje. Kiedy zaczynasz rozumieć, budzi się akceptacja i wdzięczność do choroby, do ciała, do całego swojego sposobu funkcjonowania. Odbiera to również odpowiedzialność innym i przenosi ją na nas. Kiedy zwracasz się ku sobie, szukasz odpowiedzi w swoim wnętrzu. To prowadzi do samodzielności i sprawczości. Z takim nastawieniem, z łatwością możesz powiedzieć „to tylko choroba, zaraz się temu przyjrzę i znajdę rozwiązanie”. Będzie Ci przy tym towarzyszyć spokój i poczucie bezpieczeństwa. A zmartwienie? Zmartwienie zamieni się w troskę – z taką samą cierpliwością jak ciało i wszechświat troszczy się o Ciebie, Ty będziesz się troszczyć o swoje ciało i inne obszary życia.
Autorka: Wiola Serwecińska — jestem Doulą Zdrowia, prowadzę Instytut Bezowa, gdzie towarzyszę klientom w ich własnej podróży do zdrowia. Przy pomocy mojej autorskiej metody pomagam każdemu, kto nie czuje się w pełni zdrowy, niezależnie od choroby, czy dolegliwości, ponieważ w swoich działaniach skupiam się bardziej na intencji (czym dla Ciebie jest zdrowie) i wszelkich zasobach, które pomagają tę intencję zrealizować.
Miejsca w sieci:
- Strona www: https://instytutbezowa.pl/
- Youtube: https://www.youtube.com/@bezowainstytut/
- LinkedIn https://www.linkedin.com/in/wioletta-serwecińska-38156a24a/